...opowiadanie...

8/24/2010 eumycha 6 Komentarzy

 No to wrzucam...miłego czytania ;o)


"Kolor szczęścia"
Dawno nikt nie przychodził do biura rzeczy znalezionych, żeby zgłosić zaginięcie czegokolwiek i ewentualnie sprawdzić, czy tego nie znaleziono.
-Takie czasy, kto dziś szuka zguby? Zgubiłeś, kupujesz nowe i tyle! - Starsza Pani odwróciła głowę w kierunku  Młodej Dziewczyny, studentki "dorabiającej" do stypendium.- kiedyś rzeczy były o wiele lepsze, wydawało się, że miały duszę, tęskniło się za nimi...
  Blask południowego słońca jakby milknął wobec nadciągającej burzy, czuć było w powietrzu wszechogarniającą ciszę. To cisza jest najlepszym zwiastunem burzy, to ona przegania ludzi do domów, pod dachy. To ona daje znak, że jeszcze chwilę trzeba się spieszyć, a później nie musisz już nigdzie iść. Deszcz wybawia od wielu zadań...daje chwilę wytchnienia.
Starsza Pani spojrzała w okno na przemykających, zabieganych ludzi/
-Teraz na pewno nikt nie przyjdzie. Jeśli chcesz, możesz pójść do domu, jeszcze zdążysz przed deszczem.
Dziewczyna uśmiechnęła się, mogłaby pójść, miała przecież sporo nauki, ale nie chciała. Wiedziała, że sama w czasie burzy nie zniosłaby tej ciszy i pustki. 
-Zostanę, nigdy nic nie wiadomo, może będzie dużo pracy?- sama nie wierzyła w to co mówi, ale nie chciała zostawiać Starszej Pani samej.

 W drzwiach stanęła Kobieta-nie uciekała przed deszczem? A może właśnie tutaj postanowiła się schronić? Była całkiem zwyczajna: zielona bluzka, niedbale zawiązana na szyi apaszka - taka, jakie nosi się tez latem- spodnie poszerzane do dołu. Twarz miała niebrzydką, raczej rumianą i lekko piegowatą, szaro-zielone oczy ( może nawet szaro-niebiesko-zielone?), szare włosy..właściwie to można by rzec, że szarość była jej imieniem, może właśnie miała szare imię? A może po prostu to, czego szukała nadało jej szarą barwę?
-Chciałam zgłosić, że go zgubiłam. Nie wiem, kiedy to się stało - tyle ostatnio się dzieje. Pamiętam, że był ze mną jeszcze trzynastego, wydaje mi się że i piętnastego, a później zniknął. Nie chcę innego, ten był pełen optymizmu, wydawało się, że z nim zawsze będzie tęcza, nawet w najbardziej pochmurny, deszczowy dzień. Uspokajał mnie, dawał mi poczucie, ze nigdzie nie muszę się spieszyć, uciekać przed żadną burzą. Był piękny, pogodny, spokojny, elegancki, zawsze wiosenny, budził zachwyt...a teraz zniknął...

Starsza Pani spojrzała na Szarą z niedowierzaniem -Jak w ogóle można coś takiego wymyślać, przecież to biuro RZECZY znalezionych! Nie przychodzi się tutaj w TAKICH sprawach! TA DZISIEJSZA MLODZIEŻ...
-Proszę, pomóżcie mi go znaleźć! Muszę go znaleźć, tak wiele dla mnie znaczył, tyle mam z nim wspomnień, tyle radości, tyle dróg przebytych. Tak wiele dla mnie znaczył, a ja nie zauważyłam, kiedy zniknął! Proszę! Szukałam już wszędzie - nie ma go!
-Kiedy my bardzo chętnie byśmy Pani pomogły- odezwała się Starsza Pani- gdyby chodziło o...jakiś przedmiot, ale...- nie dokończyła zdania, kiedy pracująca z nią studentka wstała od biurka i podeszła do nich.
-Przyniesiono go wczoraj, jakiś chłopak znalazł go koło "UJotu, leżał na chodniku, to o niego chodzi prawda?-uśmiechnęła się i podała Szarej dziewczynie parasol. Parasol był szaro-zielony jak jej oczy, wydawało się, że pachnie świeżo skoszoną trawą. Soczystość jego barwy robiła wrażenie, jakby był częścią górskiego krajobrazu, który daje spokój o napawa optymizmem. Nie wydawał się być nowy, ale nie było na nim śladów używania. Był po prostu wyjątkowy!
-Dziękuję!- Po to tu przyszła! Uśmiech na twarzy Szarej wyjaśniał wszytko! Był też jakby nieodłączną jej częścią i nadawał szarości jej osoby nowych odcieni, jasno malował się na jej twarzy, co więcej zdawał się być słońcem nie dającym się zakryć żadnym chmurom i żadnej burzy. To był ten optymizm! Znalazła go!
Podziękowała raz jeszcze i wyszła...tak bezszelestnie, jak się zjawiła.

Starsza Pani zwróciła się do swojej współpracowniczki.
-Skąd wiedziałaś, że chodzi o parasol, przecież ona mówiła, jakby chodziło o człowieka?
-Ponieważ wciąż wierzę, że można tęsknić za rzeczą, z którą wiąże się wiele naszych pięknych wspomnień. Są rzeczy, których nie potrafimy zgubić bez żalu. Możemy je oddać komuś wiedząc, że będą mu służyły, że jemu dadzą radość, spokój, poczucie bezpieczeństwa, a może nawet nadadzą barwę jego życiu. Ale zgubić> Nie szukać? To jakby porzucić przyjaciela. Ten parasol miał duszę...był pełen wspomnień...tak, jak go opisała...
                                               
    Zza okna dało się słyszeć szum ulewy, która wreszcie nadciągnęła, już mało kto przebiegał koło okien biura, bo już nie było prawie nikogo, kto nie zdążyłby uciec do domu, czy innego schronienia. Może tylko ta Szara dziewczyna pod szaro-zielonym parasolem ciesząc się deszczem łapała jego krople tak dokładnie, jak łapie się szept kochanej osoby...może tam, w tym deszczu była we wspomnieniach...ze swoim szaro-niebiesko-zielonym szczęściem...

*******************************
inspiracją był parasol mojej koleżanki- był naprawdę piękny i optymistyczny...i ktoś jeszcze...później się rozpędziłam i miałam sporo kolorów i innych takich tekścików, ale szlag je trafił...wraz z twardym dyskiem...
może to i dobrze...

6 komentarzy:

  1. fajne :)

    może spróbujesz opublikowac tutaj; www.furtka.com.pl/forum
    ciekawe miesce :) dla twórczych ludzi, choć dopiero się rozwija...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe.
    Przypomniałam sobie, że i ja mam gdzieś jakiś stary tekścik. Pewnie zresztą nie tylko ja ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawy:) Wciagnełas mnie. Zainspirowana dobrze radzi.
    I wcale nie dobrze, ze szlag tekściki trafił przy okazji twardego. Czekam na nastepne. Pozdrowienia:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Klimatyczne opowiadanie:)Poproszę o więcej!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dopiero dzis miałam chwilkę, by na spokojnie sobie przeczytać...jestem oczarowana :)

    OdpowiedzUsuń

OBSERWUJĄ