Chusta i nowe moteczki
Udało mi się skończyć chustę z wełenki, którą kupiłam chyba dwa lata temu w e-dziewiarce. Nie pamiętam nazwy tej włóczki, wiem tylko że 100% wełna z merynosów, ręcznie farbowana z Urugwaju (może lace merino?)
Chusta prosta, wykończona szydełkowym ażurkiem. Ma swoje przeznaczenie.
Będzie małym drobiazgiem w ramach podziękowania za pomoc.
Wczoraj był dzień wycieczkowy, jak mówią moje dzieci.
Pojechaliśmy do Kalwarii Zebrzydowskiej zobaczyć stację kolejową i przejechać przez przejazd kolejowy- czyli obowiązkowy punkt każdej wycieczki z chłopakami.
A przy okazji udało nam się zamówić stół i krzesła do mieszkania, będą pod koniec sierpnia.
A skoro byłam w Kalwarii nie mogłam nie poszukać pasmanterii biferno.
Włóczek tam przepięknych mnóstwo, oczywiście nie wyszłam z pustymi rękami i kupiłam sobie dwa moteczki w kolorach od których ciężko mi było oderwać oczy:
Z kolorowej zrobię sobie komin, a z jedwabiu w kolorze petrol powstanie chusta.
Mieszkanie urządzamy cały czas, jeszcze trochę czasu minie zanim będzie gotowe.
Lubię to co proste i nie przepadam za nadmiarem dekoracji i bibelotów. Ale motywy kwiatowe muszą być obecne. Tak jest np. w sypialni, która poza półką na książki jest już całkowicie urządzona.
Dziękuję za odwiedziny i miłe słowa.
9 komentarze: