Co u mnie...

1/26/2011 eumycha 13 Komentarzy

Oj dawno nic nie pisałam. Jakoś ostatnio nie ciągnie mnie specjalnie do komputera...wolę inaczej spędzać czas. Ostatnio cieszy mnie jazda samochodem. Mąż zresztą niemal w każde popołudnie wysyła mnie do kogoś ze znajomych na herbatkę, do fryzjera, albo gdzie tam jeszcze chcę...bo za parę miesięcy będę uziemiona...

Na polu robótkowym trochę się dzieje. Na chwalenie się przyjdzie czas ;o) Mam też do pokazania prezent, który dostałam w ramach zabawy "podaj dalej"...muszę tylko wreszcie kupić baterie do aparatu...a prezent kilka razy już wisiał na mojej szyi ;o)

Poza tym co u mnie? 
Już 17 tydzień ciąży, od prawie dwóch tygodni czuję, jak "Leopold" się rusza (imię jest tymczasowe). Dziś to nawet solidnie sobie tańczył. Co prawda odczuwam jego ruchy jako bardzo delikatne "pyknięcia", ale i tak wiem kiedy się przemieszcza ;o)
Brzucha jeszcze nie widać, zresztą póki co zrzuciłam 3 kg, więc dopiero zacznę nabierać kształtów ;o)
Za kilka tygodni usg "połówkowe" może się dowiemy, kto tam sobie rośnie...nad imionami jeszcze specjalnie się nie zastanawiam...przyjdzie na to czas...

Staś rozwija się wspaniale. Teraz zwłaszcza dużo się dzieję z jego mową. Dużo nowych słówek powtarza i zapamiętuje. Można z nim porozmawiać, choć jeszcze nie na każdy temat ;o) Wciąż fascynują go wszelkie pojazdy budowlane. Jest też coraz sprytniejszy. Ostatnio zdarzyło mu się, że złościł się bardzo. Żeby go przywołać do porządku powiedziałam, że robię mu zdjęcie i wysyłam babci, żeby zobaczyła, jak się Staś zachowuje...no i wzięłam aparat do ręki...a mój synek w tym momencie wstał (do tej pory leżał i tarzał się ze złości), no więc wstał i złożył rączki, jak do modlitwy - no bo przecież babcia musi wiedzieć, że Staś to "Aniołek". Najważniejsze, że się uspokoił i zaraz zaczął się bawić. 
Staś, rzadko się złości, raczej jest grzeczny. Umie powiedzieć "posię", "dzięgi', "kokam", a co rano wyśpiewuje "Alleluja", jak tylko się obudzi..
Miałam ostatnio też ciekawą propozycję sesji mojej biżuterii  z udziałem modelek. Cena była atrakcyjna, ale jak na moje możliwości i tak zbyt wysoka...ale i tak miło, że komuś moje prace przypadły do gustu.


13 komentarze:

Nowe...ale jeszcze nie wiem, czy gotowe...

1/04/2011 eumycha 11 Komentarzy

...filcowe róże w czarno-szaro-białe. Nie jestem jeszcze zadowolona z efektu, więc być może co nieco je przerobię...
Może macie jakieś sugestie?
Myślę nad tym, żeby zastąpić ten łańcuszek aksamitką...albo może robić sznur korali...

Ostatnio się obijam. Nie robię biżuterii, swetrów, sukienek, serwetek, kartek...jakoś tak nie ma nastroju.
Poza tym pod choinką znalazłam książkę "Cukiernia Pod Amorem" i wciągnęła mnie na dobre. Wczoraj kupiłam drugi tom...polecam! Bardzo miło się czyta...szkoda, że trzeci tom ma ukazać się dopiero jesienią...

11 komentarze:

Dziewczyny sprawdźcie, czy ktoś nie kradnie zdjęć Waszych prac!!!

1/04/2011 eumycha 14 Komentarzy

Dziewczyny,
Sprawdźcie, czy nie ma tu Waszych prac. Ta osoba wkleja Wasze zdjęcia jako swoje i podpisuje się pod nimi nie zawsze nawet zamazując Wasz podpis.

http://recznie-robiona-bizuteria.flog.pl/archiwum

Przykro o tym pisać. Każda z nas w swoje prace wiele serca, każda wie ile czasu trzeba i jak czasem trzeba się natrudzić, żeby zrobić coś ładnego i oryginalnego. Moje pomysły często rodzą się przed zaśnięciem - następnego dnia z niecierpliwością wyczekuję wolnej chwili, żeby zacząć realizację pomysłu. I cieszy mnie jak pracę ukończę, a efekt się podoba. Pewnie widzicie to podobnie. Dlatego też żadna z nas nie będzie szczęśliwa, gdy znajdzie zdjęcie swojej pracy podpisane przez kogoś innego...
Co innego inspiracja, podpatrzenie techniki, jakiegoś detalu, czy nawet inspiracja kolorystyką...ale wklejanie czyjegoś zdjęcia i podawanie się za autorkę to już przesada!
Nie dajmy się!

14 komentarze:

Niespodziewani goście...

1/03/2011 eumycha 4 Komentarzy

Dziś od rana mam niespodziewanych gości. Cały czas siedzimy przy oknie i obserwujemy naszych gości. To trzy sarny. Dokładnie to dwie kozy i jeden młodziutki kozioł. Póki co nie mogą znaleźć wyjścia, albo nie chcą, bo mają tu sporo jedzenia...ale brama otwarta, w końcu znajdą drogę powrotną.  Może lepiej wieczorem, jak jest tu ciszej i mniej samochodów jeździ i mniej ludzi spaceruje. Tu są bezpieczne, a wieczorem pewnie znajdą drogę do lasu...zresztą to bardzo blisko.
Staś ma od rana lekcję biologii. Sarenki, które nazywa "sinka" bardzo mu się podobają, śpiewa dla nich piosenki. ;o)








4 Komentarze:

OBSERWUJĄ