Będę marudzić - ostrzegam!
Będę trochę marudzić, więc jeśli ktoś nie ma ochoty tego czytać, radzę darować sobie ten post.
37 tydzień ciąży, pogoda sprzyja zmęczeniu.
Niestety ostatnio nie mogę sobie na to pozwolić. Ani nawet na to, żeby się zrelaksować.
Powodów jest kilka:
1. Gniazdo os i gniazdo szerszeni koło domu nie pozwalają na spokojny odpoczynek. Jestem uczulona, więc tych owadów unikam jak mogę. Stasia wożę na plac zabaw, albo do ogrodu babci...o ile czuję się na tyle dobrze. Wczoraj było mi tak słabo i duszno, że wolałam nie wsiadać za kierownicę...musieliśmy spędzić popołudnie w domu...co było bardzo trudne do wyjaśnienia Stasiowi.
2. Mój mąż wraca coraz później z pracy, jakoś ostatnio nie zdarza mu się wrócić o taj godzinie o której mówił, że będzie...więc jestem cały dzień sama ze Stasiem. Nie chcę nadużywać czyjejś gotowości do pomocy, bo wiem, że za parę dni może się okazać to bardziej konieczne.
3. Ciągle nie mam pozałatwianych spraw, które powinny być załatwione przed urodzeniem małego...tyle, że jak się pytam o drogę, bo Nowej Huty (choć tam uczyłam się jeździć) kompletnie nie znam, a właśnie tam powinnam się udać, to słyszę "we wtorek...środę...czwartek...itd Ci to załatwię" i tak od trzech miesięcy prawie...
4. Denerwuje mnie cieknący wąż od pralki, wiszące na jednym zawiasie drzwiczki od szafki...i parę innych rzeczy, których jeszcze sama naprawić nie umiem...
Więc tak sobie ostatnio żyję.
Lekko nie jest. Za to nie nudzę się wcale.
Tyle, że to ani miłe ani pożyteczne nie jest.
Robótki leżą odłogiem...i pewnie tak już zostanie...
A co najtrudniejsze do przełknięcia to fakt, że lepiej nie będzie. Jak się młody urodzi, to będę sama ze Stasiem i Wojtusiem...i cieknącym wężem, wiszącymi drzwiczkami...itd...
Kończę, bo mi Was szkoda, o ile ktoś dotrwał do końca tekstu...ciężko było.
Na szczęście Stasio już śpi. Nawet sam zawołał, że chce się umyć i iść spać, więc teraz siedzę sobie zupełnie sama w pokoju, w którym nic nie wisi i nie cieknie i popijam sobie koktajl truskawkowy.
Szerszenie są za oknem, osy też...w domu cisza i spokój...tylko sił brak, żeby jeszcze posprzątać...ale jak to mówią niektórzy "dom jest do mieszkania, a nie do sprzątania"...
jeszcze nie ma pajęczyn, pleśni, ani się nie potykam co krok - więc chyba może tak zostać póki co...
Szerszenie są za oknem, osy też...w domu cisza i spokój...tylko sił brak, żeby jeszcze posprzątać...ale jak to mówią niektórzy "dom jest do mieszkania, a nie do sprzątania"...
jeszcze nie ma pajęczyn, pleśni, ani się nie potykam co krok - więc chyba może tak zostać póki co...
Gniazda os czy szerszeni to chyba do straży pożarnej się zgłasza i oni to usuwają.
OdpowiedzUsuńA poza tym nie daj się złemu nastrojowi i wysypiaj póki jeszcze możesz. Całuski
Dorfi
Oj marudo Ty kochana!! Ściskam i pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńMarudź, marudź za dwoje masz takie prawo... co tam drzwiczki, co tam wąż od pralki najważniejsze jest Twoje beaby i samopoczucie :) Duzo uśmiechu życzę
OdpowiedzUsuńI co napisać w odpowiedzi na taki smutny post? Nie wiem, jak Cię pocieszyć, nie potrafię. Mam nadzieję, że wszystko dobrze się ułoży, a Ty nie zamartwiaj się tak mocno, bo to ma być błogosławiony czas oczekiwania... dużo spokoju Ci, Wam życzę, mocno ściskam i ciepło pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci wytrwałości, wiem o czym piszesz i doskonale Cię rozumiem:) jestem w 26 tygodniu ciąży i mam rozbrykaną trzylatkę w domu. W upały nogi mi rozsadza opuchlizna, aż do pęknięć skóry.Pozdrawiam Cię serdecznie
OdpowiedzUsuń