takie tam gadanie...
Ostatnio prawie nic nie piszę. Jak już to tylko wklejam zdjęcia. Jakiś taki czas, pozbierać się nie mogę. Dużo stresu i nerwów (niepotrzebnych) miałam ostatnio i to nie tylko z powodu poronienia. Niektórzy mówią, że teraz może być już tylko lepiej, inni dodają, "że co mnie nie zabije to mnie wzmocni". Pewnie tak jest. Odrobiłam się już z większością zaległych prac. Teraz zostało mi jeszcze kilka zamówień i sweter dla mojej siostry. Nie pamiętam już czasu, kiedy się nudziłam. Owszem zdarza mi się (ostatnio niestety często) dzień, kiedy nie mogę się zmobilizować do jakiegokolwiek działania.
Dobrze, że mam Stasia, on potrafi człowieka na równe nogi postawić. Rośnie chłopak i poznaje świat. Odkrywa rzeczy, które są...no i chyba odkrywa też te, których nie ma. Dla przykładu ostatnio oznajmił mi, że "nie ma psiumba", a później dodał "nie ma bofy". I tak człowiek uczy się całe życie, a dopiero od dziecka dowiaduje się, że "psiumb i bofa"- o których nie miałam pojęcia - nie istnieją. Staś jest dość wygodny. Nie mówi po polsku. Podejrzewam, że doszedł do takiego przekonania, iż łatwiej mu będzie jeśli on pozostanie przy swoim języku, a kto go chce zrozumieć niech się go uczy. Tylko nie ma możności dowiedzieć się co to za język. Na szczęście, pewne sformułowania są zbliżone do języka polskiego i jakoś się dogadujemy. Najważniejsze, żeby mama rozumiała kilka komend:
"popo" - chce iść na pole (znaczy się na dwór - jeśli kto nie z Małopolski), "bum, bum"- chce iść oglądać autka, "ne ce" - nie chce, "mniam, mniam"- to wiadomo, "ko, ko"-chce głaskać kotka i wreszcie "fooo"- znaczy, że właśnie robi lub zamierza zrobić siusiu...albo coś jeszcze. Niestety z tym ostatnim stwierdzeniem nie wiąże się przemieszczanie w kierunku nocnika. Za to kiedy zdarzy się zrobić kałużę Staś pędzi po mopa i wyciera podłogę- więc narzekać nie mogę, w końcu kojarzy fakty...i wie, że coś trzeba z tym zrobić. Myślałam, że dziecko chowane na tetrze szybciej siądzie na nocnik, ale nic z tego. Nocnik służy Stasiowi do zabawy w gotowanie, miesza łyżką na przemian w garnkach i nocniku.
I choć umęczy mnie ten Maluch przez dzień...to jak mi smutno wieczorem...to sobie przypominam te jego wielkie odkrycia.Na koniec zdjęcie bohatera opowieści. Kiepskiej jakości, bo miał duże parcie na obiektyw a nie chciał spokojnie stanąć...
Dziękuję za odwiedziny...ostatnio podałam Wam dwa posty ze sporą dawką zdjęć...dziś za to trochę się rozpisałam.
Sliczny chlopczyk . Jak przyjdzie czas to sie nauczy .Glowa do gory , przed toba jeszcze duzo dobrego:)
OdpowiedzUsuńStaś jest uroczy:) Moje 4,5 letnie maleństwo pieści się jeszcze z mową i wiem, ze ma problemy. Twój ma jeszcze czas na zrozumiałe mówienie:) Co do nocnika, hm... Moją mała w lecie pozbawiliśmy pieluch miała 1,5 roku. Gdy nasiusiała na podłogę to zawstydzałam i pokazywałam gdzie siusiu się robi. Kilka razy wyszła na plac zabaw i szybko wracała do domu zmienić mokre spodenki.Okazało się, że w pieluszce jest gorąco. Wakacje się skończyły i niunia już nie chciała pieluchy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Słodki te Twój maluch. Dzieci tak szybko rosną, niedługo zamiast "nie ma psiumba" usłyszysz "nie traktujcie mnie jak dziecko". Ale każdy wiek ma swoje wady i zalety, mój starszy jest już dla mnie partnerem do dyskusji, a nie słodkim synalkiem.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się ciepło! Pozdrawiam serdecznie!
A... i cieszę się, że kolczyki się spodobały ;-)