Nadrabiam zaległości
To prawda, zapomniałam o "asfalcie"!Zapomniałam prawie zupełnie, bo miałam o nim napisać, podać przepis i umieścić zdjęcie. Zdjęcia nie mam. Nie mam też "obiektu" do sfotografowania. Na swoje usprawiedliwienie mam to, że "obiekt" ten bardzo szybko znika.
Właściwie nie pamiętam, kto nazwał to ciasto "asfaltem", ale za to wiem dlaczego. To przez ciemną, czekoladową polewę posypaną kokosem...tak mi się przynajmniej wydaje.
Nie pamiętam kiedy jadłam go pierwszy raz, ale na pewno piecze go moja babcia...od niej przepis przejęła moja mama, a teraz piekę go ja.
Jeden przepis, a trzy różne wykonania, trzy różne placki ;o) "Asfalt" jest plackiem "tradycjotwórczym", raz wzięłam go na wyjazd...na kolejne "asfalt" był obowiązkowy ;o) Zresztą spróbujcie sami!
Czym tak naprawdę jest "asfalt"? Właściwie jest mazurkiem. Oto przepis:
Ciasto:
3 żółtka,
szklanka śmietany
25 dag margaryny
1/2 szklanki cukru pudru
łyżeczka proszku do pieczenia
mąka
Masa:
1 szklanka mleka
1 szklanka cukru
20 dag margaryny
1 łyżka kakao
kruszone ciasto (mogą być herbatniki, ale my zwykle pieczemy dwa blaty, jeden właśnie kruszymy)
orzechy/kokos/bakalie (co kto woli)
Polewa:
mleko
kakao
masło
cukier
Nie pamiętam proporcji, czasem używam gotowej polewy. Kiedy pierwszy raz jej użyłam usłyszałam od kolegi:
"Gośka, świetny ten placek, zwłaszcza polewa!"...taa... ;o)
Wrócę jednak do przepisu. Z żółtek, śmietany, margaryny i cukru należy wyrobić ciasto dodając tyle mąki, żeby ciasto dało się rozwałkować. Następnie należy je schłodzić ułożyć w dwóch blaszkach. Piec na lekko złoty kolor.
Masę robi się bardzo prosto. Należy stopić w rondelku margarynę, wlać mleko, dodać cukier i kakao...następnie wsypać pokruszone ciasto i bakalie. Wymieszać dokładnie i zdjąć z ognia. Wylać na ciasto i odstawić, aż ostygnie.
Ostatnim etapem jest polewa czekoladowa, która posypuje się kokosem...albo można ozdobić w dowolny sposób.
Życzę smacznego!
I uważajcie - "asfalt" uzależnia!!! ;o)
Brak komentarzy