Zaczęło się...

9/07/2011 eumycha 8 Komentarzy

Ponieważ Staś nie ma kuzynów, ani dzieci w sąsiedztwie, z którymi mógłby się bawić, zapisaliśmy go do "przedszkola". Przedszkole jest raczej "punktem opieki dziennej" lub czymś podobnym. Dzieci przychodzą tam do południa. Staś pięknie sobie poradził z pierwszym dniem, ani się nawet nie obejrzał i poszedł do dzieci. Mogliśmy stać i mu machać, a jego to nie interesowało. Jak po niego wróciłam to był uśmiechnięty i zajęty zabawą. Aż mi się głupio zrobiło, że przepłakałam niedzielny wieczór, że dziecku krzywdę robię, że jest jeszcze malutki, że za dużo stresów, bo dopiero co przenieśliśmy go do nowego pokoju...itd.
Dziecię moje pochodziło dwa dni do przedszkola i teraz leczymy katar gigant! Oby się młody nie zaraził, bo mieliśmy w planach szczepienie w przyszłym tygodniu. Izolowanie chłopaków idzie kiepsko, bo Staś przybiega się przytulać do mnie wtedy, kiedy karmię Wojtusia ;o/ liczę na to, że karmiony naturalnym pokarmem jest odporniejszy.

Na robótkowym polu zastój. Robię szal dla mamy, właściwie to dopiero zaczynam kolejny raz, po tym jak Staś zdjął mi robótkę z drutów. Teraz wzięłam się za szydełko....może się uda (do 15 października jeszcze czas). Czasu na robótki teraz mniej, bo jeszcze sprzątam po malowaniu pokoju Stasiowego i przygotowuję mieszkanie na przyjęcie gości w najbliższą niedzielę, bo mamy Chrzest Wojtusia.

Dziś dość ciężki dzień. Chłopaki od rana marudzą solo albo w duecie. 

Teraz szczęśliwie obaj zasnęli...chwilo trwaj!



Zmęczona jestem ostatnio bardzo. Ciężko mi wszystko ogarnąć i dołek jakiś mnie dopadł. Poszłam więc do fryzjera, ścięłam włosy na krótko (bardzo krótko), bo nowa fryzura ponoć nastrój poprawić może...i tak było przez parę minut...bo wracając od fryzjera rąbnęłam autem w murek przy bramie wjazdowej. Brama cała, ale auto ma kolejne wgniecenie. Szczęśliwie mąż przyznał się, że on swoje pierwsze zarysowanie, a nawet stłuczkę zaliczył dwa miesiące po otrzymaniu prawa jazdy, więc żebym się nie martwiła. A co z moim nastrojem? Cóż, robi się coraz bardziej jesienny...ale przecież od urodzenia Wojtusia czekam z utęsknieniem jesieni i zimy...


8 komentarzy:

  1. lubię to ! :)) pozdrowienia serdeczne

    OdpowiedzUsuń
  2. trzymaj się kobitko, gorsze nastroje szybko miną, po porodzie tak czasami jest - ja właśnie dopiero po drugim porodzi zaliczyłam baby bluesa choć zawsze myślałam że to wymysł egzaltowanych paniusiek, chłopcy śliczni

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj w klubie. U nas to samo. Michał wczoraj wrócił ze szkoły chory. A dzisiaj zamiast do szkoły poszliśmy do lekarza. Oby do wiosny.
    Trzymajcie się. Niedługo dojrzeją owoce pigwy. Sok z pigwy wzmacnia odporność.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdrówka dla małego przedszkolaka!
    Widzę, że mamy podobny etap. Dobrusia tez rozrabia, ja dzis jak ją pierwszy dzień odprowadziłam do przedszkola, to przepłakałam z godzinę, że ze mnie wyrodna matka, a mała bawiła się w najlepsze... Katar jakiś na bank przytargamy, bo co drugie dziecko zasmarkane (Dobrusia zaczęła później bo właśnie katar złapała). Na szczęście drugi maluszek na razie skutecznie chroniony przed katarem ;)
    Z mini katastrof to spaliłam prawie nowy mikser ;)
    A remont mamy w pełni - 3 tydzień bez łazienki ;)
    Na pocieszenie dodam, że zawsze może byc gorzej i czasem lepiej cieszyć się, że stało się TYLKO tyla ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziewczyny po każdej burzy wychodzi słońce.....
    A zmęczenie???/ przy 2 bąkach nie da się tego uniknąć. Moje już duże, ale czasem i mnie dopada.
    A poza tym co nas nie zabije to nas wzmocni - i jako baby damy ze wszystkim radę.....
    Chłopaki jak malowane....

    OdpowiedzUsuń
  6. Przedszkolakowi życzę zdrowia i odporności, ponieważ z przedszkolami, żłobkami i szkołami tak bywa, że jak jedno dziecko jest chore, to od razu reszta też.
    Trzymaj się ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  7. A mój bąbel do przedszkola nie chodzi- brak miejsc!(a ponoć wszystko zaczyna się od przedszkola, jak widzę te spoty w telewizji, to aż zębami zgrzytam)- a i tak ma katar, to chyba kwestia zmiany pogody.
    A jak porzekadło mówi, "katar leczony trwa 7 dni, nie leczony tydzień" t o i Stasiowi szybciutko minie i znów będziecie mogli się cieszyć jesiennymi spacerami...
    Dużo zdrówka dla Was i humorku lepszego :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja dziś idę do szpitala czekać na Potomka:) Potomkini poszła od 1-go do przedszkola, jest zadowolona, my też. Miała w ogóle nie iść, więc publiczne przepadło, jest prywatne- wersja Eko (oszczędna do 14.00)Nie stać właściwie nas, ale jakoś pieniądze będę supłać, bo dziecię aż pieje do przedszkola. W poniedziałek nie poszła, bo katarek, ja też.

    Musisz coś dawać na wzmocnienie- np. codziennie łyżka miodu (daję pół łyżeczki) lub tran dla dzieci.

    Po za tym wiem co to za humor, bo niedługo mnie czeka podobny. zresztą już teraz ze mną trudno wytrzymać, ale to stres.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

OBSERWUJĄ