Motyla noga! ;o)

6/25/2011 eumycha 16 Komentarzy

No i znowu musiałam zatuszować plamę na brzuchu. Po moich doświadczeniach z odplamiaczami wolałam od razu coś namalować na miejscu plamy...
...teraz mam taką motylkową bluzeczkę, albo jak kto woli "motyle w brzuchu" ;o)
i to wszystko według mojego pomysłu..."wujek dobra rada" byłby dumny...chyba ;o)

Ja jestem zadowolona, a jak Wam się podoba?


16 komentarze:

Jeszcze się ruszam

6/24/2011 eumycha 5 Komentarzy

I jeszcze coś dziergam, maluję i kleję....
Ostatnio musiałam wymyślić alternatywny prezent dla taty na Dzień Ojca . Poprzedni prezent uległ uszkodzeniu...niestety...
 Ponieważ mój tata zajmuje się w pracy rybami, a w wolnych chwilach jeździ nad rzekę i łowi - zrobiłam dla niego "rybny kubek" na biurko ;o)


Zdjęcie zrobiłam już po zapakowaniu, bo jakoś się zagapiłam ;o)
A tu jeszcze kilka puszek...



I wreszcie skończony kocyk dla malucha. Miał być podszyty flanelką, ale zrezygnowałam z tego...na lato może być taki ;o)




A na koniec uśmiech Stasia...on uwielbia zdjęcia.
Robi się z niego coraz większy gaduła. Pomysły też miewa ciekawe. Dzisiaj opowiadał mi o zielonych ślimaczkach (ślimaczki to jego pasja ostatnio), które mają skrzydełka i latają do Krakowa...
Jest bardzo zainteresowany wszelkimi stworzonkami...widać ma coś po mamusi...tylko skąd wziął te latające ślimaki?

5 komentarze:

Tym razem zakupowo-książkowo

6/15/2011 eumycha 5 Komentarzy

Wpadłam wreszcie na pomysł co zrobić z niezałatwionymi sprawami. 
Wywiesiłam na lodówce listę, rzeczy o które doprosić się nie mogę. Napisałam na niej, że proszę o załatwienie, albo o pieniądze na fachowca. Lista jest zrobiona dużymi literami i bardzo widoczna...zobaczymy jak podziała.

Co do Straży Pożarnej, to jak pisałam w poprzednim razem, przyjadą jak mój mąż będzie w domu i pokaże im gniazdo, odgarnie drewno...itd. Problem w tym, że trudno przewidzieć, kiedy ten szczęśliwy dzień nastąpi.
Więc nie jest tak prosto i kolorowo, jakby się wydawało. 


A dla siebie na poprawę nastroju zrobiłam zakupy książkowe. 
Po urodzeniu Stasia dużo czytałam. Teraz pewnie tyle czasu na czytanie nie będę mieć...ze względu na Stasia, który nie będzie spał wtedy co maluszek...ale mam nadzieję, że uda mi się choć trochę czasu wygospodarować na lektury. A kupiłam bardzo wakacyjne książki. Klimaty, które lubię...i kuchnia, którą uwielbiam...



Takie tam lekkie czytadełka. W sam raz dla kogoś, kto potrzebuje się zrelaksować przy lekturze.
Może seria "Tysiąc dni w..." nie miała jakiś super recenzji w sieci, ale przekonują mnie włoskie klimaty i przepisy.  

Oczywiście odwiedziłam też pasmanterię. Dziś jednak nie kupiłam włóczki, choć bardzo mnie kusił seledynowy kocurek...



5 komentarze:

Będę marudzić - ostrzegam!

6/14/2011 eumycha 5 Komentarzy

Będę trochę marudzić, więc jeśli ktoś nie ma ochoty tego czytać, radzę darować sobie ten post. 
37 tydzień ciąży, pogoda sprzyja zmęczeniu. 
Niestety ostatnio nie mogę sobie na to pozwolić. Ani nawet na to, żeby się zrelaksować.
Powodów jest kilka:
1. Gniazdo os i gniazdo szerszeni koło domu nie pozwalają na spokojny odpoczynek. Jestem uczulona, więc tych owadów unikam jak mogę. Stasia wożę na plac zabaw, albo do ogrodu babci...o ile czuję się na tyle dobrze. Wczoraj było mi tak słabo i duszno, że wolałam nie wsiadać za kierownicę...musieliśmy spędzić popołudnie w domu...co było bardzo trudne do wyjaśnienia Stasiowi.
2. Mój mąż wraca coraz później z pracy, jakoś ostatnio nie zdarza mu się wrócić o taj godzinie o której mówił, że będzie...więc jestem cały dzień sama ze Stasiem. Nie chcę nadużywać czyjejś gotowości do pomocy, bo wiem, że za parę dni może się okazać to bardziej konieczne.
3. Ciągle nie mam pozałatwianych spraw, które powinny być załatwione przed urodzeniem małego...tyle, że jak się pytam o drogę, bo Nowej Huty (choć tam uczyłam się jeździć) kompletnie nie znam, a właśnie tam powinnam się udać, to słyszę "we wtorek...środę...czwartek...itd Ci to załatwię" i tak od trzech miesięcy prawie...
4. Denerwuje mnie cieknący wąż od pralki, wiszące na jednym zawiasie drzwiczki od szafki...i parę innych rzeczy, których jeszcze sama naprawić nie umiem...

Więc tak sobie ostatnio żyję. 
Lekko nie jest. Za to nie nudzę się wcale.
Tyle, że to ani miłe ani pożyteczne nie jest.
Robótki leżą odłogiem...i pewnie tak już zostanie...

A co najtrudniejsze do przełknięcia to fakt, że lepiej nie będzie. Jak się młody urodzi, to będę sama ze Stasiem i Wojtusiem...i cieknącym wężem, wiszącymi drzwiczkami...itd...

Kończę, bo mi Was szkoda, o ile ktoś dotrwał do końca tekstu...ciężko było.
 Na szczęście Stasio już śpi. Nawet sam zawołał, że chce się umyć i iść spać, więc teraz siedzę sobie zupełnie sama w pokoju, w którym nic nie wisi i nie cieknie i popijam sobie koktajl truskawkowy.
Szerszenie są za oknem, osy też...w domu cisza i spokój...tylko sił brak, żeby jeszcze posprzątać...ale jak to mówią niektórzy "dom jest do mieszkania, a nie do sprzątania"...
jeszcze nie ma pajęczyn, pleśni, ani się nie potykam co krok - więc chyba może tak zostać póki co...

5 komentarze:

Sweterek skończony...

6/10/2011 eumycha 11 Komentarzy

Wczoraj skończyłam. Dziś sweterek miał premierę i się podobał.  Akurat chłodniejszy dzień się trafił, więc miałam okazję przetestować. Układać się będzie lepiej, jak nie będę miała już brzucha.


Znowu krótko, bo sił mi brakuje. Jeszcze cały czas dostaję kopniaki w nerkę...więc nie jestem w stanie siedzieć przy komputerze. 
Przy okazji jeszcze zdjęcie pudełeczka na drobiazgi....

i jeszcze zdjęcie z synusiem, bo wreszcie miał nam kto zrobić ;o)

Teraz robię kocyk/narzutkę dla maluszka...w planach jeszcze dokończenie jednego szydełkowego sweterka...niektórzy się śmieją, że urodzę jak tylko odłożę szydełko...spokojnie...do 11 lipca jest jeszcze trochę czasu...choć jak wiadomo dzieci mają swój termin ;o)


11 komentarze:

...

6/07/2011 eumycha 7 Komentarzy

U mnie mały zastój. Sił i czasu zaczyna brakować. Sweterek z pawimi oczkami powoli się rozwija. Powoli, bo ze względu na dość częste burze spędzam popołudnia na tuleniu Stasia. To też fajna sprawa, zwłaszcza że Staś przytula się do brzucha, a później puka do dzidziusia i woła "To ja starszy braciszek" ;o) 
Ciekawe jak zareaguje na narodziny braciszka? Macie może jakieś ciekawe doświadczenia jeśli chodzi o reakcje Waszych dzieci na młodsze rodzeństwo?
Ja pamiętam swoją reakcję na przyjazd mamy z moim młodszym bratem. Byłam mniej więcej w wieku Stasia i jak zobaczyłam, że mama karmi malucha to się wystraszyłam i pobiegłam do babci wołając "Babuniu, babuniu, dzidziuś mamusię zjada!" Zapamiętałam to pewnie dlatego, że tak bardzo się wystraszyłam. Stasiowi, choć to dla niego wszystko abstrakcja powiedziałam, że dzidziuś będzie pił mleczko od mamusi...teraz pokazuje "tu jest dzidziuś, a tu mleczko"...ciekawe ile taki malec rozumie...ale ostatnio z zaciekawieniem zagląda do wózeczków z niemowlaczkami...i już się nie złości jak prasuję ubranka dla maluszka.
Boję się też, żeby Staś nie był bardzo zazdrosny. Moja siostra przez całe dzieciństwo była...a nawet do teraz jest zazdrosna o mnie...
Myślałam o prezencie od maluszka dla Stasia...może to by pomogło...
Wszystkiego się nie zaplanuje, nie da się przewidzieć...ważne, że Staś lubi nocować u babci...więc z tym nie będzie problemu, jak trzeba będzie jechać...
Ależ się rozpisałam...a miałam wziąć się za prasowanie korzystając z tego, że chłopaki pojechali po zakupy i na plac zabaw....
więc zmykam do żelazka!

 

7 komentarze:

Jestem

6/03/2011 eumycha 11 Komentarzy

Jak do tej pory w porządku. Kostka troszkę spuchnięta i pojawiają się sińce, ale chodzić mogę.
Do spodni, w których teraz muszę chodzić, żeby nikogo nie straszyć siniakami, poprawiłam sobie tunikę.
Kupiłam ją przed urodzeniem Stasia i niestety poplamiłam na brzuchu - żeby dało się ją nosić to plamy przerobiłam na kwiaty...
Prezentuję moją ręcznie malowaną tunikę ;o)

Może dzieło sztuki to nie jest, ale mi się podoba ;o)

11 komentarze:

Jak potłuczona...

6/02/2011 eumycha 6 Komentarzy

No tak się dziś czuję, więc będę troszkę marudzić.
Nie wiem, jak to się stało, co mi się stało...ale cóż...spadłam ze schodów. 
Wychodziliśmy z domu, miałam zamknąć mieszkanie i iść do samochodu.
Tyle, że mój obcas (niewielki, raczej "kaczuszka") utknął w kratce i poleciałam.
Na szczęście tylko potłukłam nogi. Spuchły i są krwiaki, a później będą tęczowe sińce...ale najważniejsze, że nie uderzyłam brzuchem.
Poza tym, że bolą mnie nogi, to czuję się nieźle.
Żal tylko, że nie włożę spódnicy przez najbliższe tygodnie - a właściwie spodni nie noszę...
Hm...z drugiej strony to zawsze pretekst, żeby pojechać z mężem na zakupy i bez marudzenia kupić nowe ciuchy - zwłaszcza, że w sobotę wybieramy się do teatru - a w dżinsach nie bardzo wypada.

Dobrze, że mój brat ma wolne, to przyszedł się pobawić ze Stasiem, ja mogę nieco odpocząć i nabrać sił.
Tomek w pracy do późna...a Stasio potrzebuje dużo ruchu.

Na polu robótkowym postępy ze sweterkiem
 Tyle mam aktualnie...

a tutaj schemacik ze zdjęciem wzoru...dla mnie to bardziej "pawie oczka" niż liście...




6 komentarze:

OBSERWUJĄ